Po 20
minutach wrócił trzymając coś w ręce.
Odetchnęłam,
bo bałam się, że naprawdę się obraził.
- Proszę, to
dla ciebie – powiedział podając mi folię aluminiową z zawartością.
- Co to?
- Kebab
studencki.
- Nie chcę.
- Dlaczego?
- Bo jakbym
chciała to sama bym sobie kupiła.
- Już musisz
wziąć. Dwóch nie zjem, a jedzenia się nie wyrzuca.
- No dobra –
powiedziałam, bo rzeczywiście byłam głodna. Podał mi kebab, a ja uśmiechnęłam
się do niego.
- Masz
piękny uśmiech. – powiedział z bananem na twarzy. – powinnaś częściej się
śmiać, a życie będzie łatwiejsze.
- Nie dla
każdego to takie proste.
- Dlaczego?
- Chyba
zwyczajnie nie mam powodu. W szkole jestem dziwadłem. Nie mam żadnej
przyjaciółki. Mieszkam sama, bo moi rodzice nie żyją. Dostaje rentę po nich,
ale wolałabym, żeby żyli. Mogę zdradzić ci pewną tajemnicę?
- Jasne –
odpowiedział z zaciekawieniem.
- Ale nikomu
nie powiesz?
- Nikomu nie
powiem.
- Gdy
przychodzę tu i patrzę na błyskawice uspokajam się. Nie wiem dlaczego, ale
myślę, że to oni wysyłają mi znaki, że jeszcze o mnie nie zapomnieli.
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze :*.